No i już jestem w domu!
Operacja była w poniedziałek ( w znieczleniu ogólnym), a we wtorek wypis do domu.
Kurczaki! Tempo jak w Ameryce :)
Jestem jeszcze trochę wewnętrznie skołowana. Staram się relaksować, ale z różnym skutkiem.
Na efekt zabiegu musze poczekać, aż ustąpi opuchnięcie, ale już widzę że będzie dużo lepiej, z czego bardzo sie cieszę.
Moje kochane koleżanki trzymały za mnie kciuki i wydzwaniały z zapytaniem jak sie czuję. Bardzo mi miło, że pamietają o mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz