Odszedł tata. Umarł w nocy. Po 30 latach choroby SM. Nie zdążyłam się pożegnać. Nie wierzyłam, że umrze.
Zamieniałam dyżury aby mama mogła do niego iść do szpitala. Był tam od paru dni z powodu podwyższonej
temperatury i niewydolności oddechowej. Myślałam ,że jak zawsze kilka dni kryzysu i wróci...
Nie wrócił...
Boże! A ja się nie pożegnałam!
Jeszcze wczoraj pocałował mamy dłoń na do widzenia i kazał powiedzieć jej, że mnie kocha. Wiedział, że odejdzie.
Tato -przebacz!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz