Translate

czwartek, 7 lutego 2008

Genewa

W Genewie było wspaniale!

Byłam tam wraz z 70- osobową grupą z całego trójmiasta. Było to spotkanie ludzi z całej Europy organizowane przez braci z Taize.

Takie spotkania organizowane są co roku w innym kraju europejskim.

Dojechaliśmy tam po dość długiej i męczącej podróży piętrowym autokarem.Po drodze mieliśmy 9 godzin postoju w Lipsku.


W samej Genewie zostaliśmy podzieleni na dziesięcio - osobowe grupki i poprzydzielani do różnych regionów miasta.

Otrzymaliśmy mapki miasta i transportu - wskazano nam kierunek gdzie jest pierwszy przystanekautobusowy i musieliśmy sami dotrzeć na wskazany adres.
Na szczęścieGenewa ma wspaniale zorganizowana komunikację miejską( jestem pełna zachwytu!).

Z 2 przesiadkami dotarliśmy na drugi koniec miasta w około godzinę. Tam kolejny podział - na miejsca noclegu.

Mnie i trzy koleżanki przydzielono do bardzo sympatycznej Pani, która odstąpiła nam swój jeden pokój na czas pobytu. Miałyśmy swoje śpiworki i karimaty , które porozkładałyśmy na podłodze. ( pierwszej nocy "padłyśmy" bardzo zmęczone, ale rano miałyśmy problemy z podniesieniem sie z podłogi. No, ale nie wypadało narzekać. Po śniadanku wyruszyłyśmy do kościoła na modlitwy a potem z mapą w ręku na zwiedzanie miasta. Dużo widziałyśmy , przedeptałyśmy też sporo.





Wieczorem pojechałyśmy na modlitwy wieczorne do hal "Polexpo" , a do domu wróciłyśmy dość późno bo około 23 wieczorem.

I spotkała nas bardzo miła niespodzianka, bo na podłodze leżały solidne materace piankowe, a na nich nasze karimatki i rzeczy przez nas pozostawione.


Pani u której zamieszkałyśmy- okazała się bardzo miłą, sympatyczną i komunikatywną osobą. Porozumiewałyśmy się z nią w języku angielskim (ja w języku włoskim). Zresztą jeśli chodzi o języki to Genewa jest istną wieżą babel. Na szczęście podczas naszego tam pobytu Polacy zdominowali miasto. Wszędzie było słychać język polski. No ale nie ma się co dziwić skoro

na 40 000 uczestników 9000 było z Polski.Tak więc w dzień zwiedzałyśmy, a wieczorem uczestniczyłyśmy w modlitwach na halach Polexpo.



Była cudowna pogoda- słoneczko nam przygrzewało, więc z przyjemnością podziwiałyśmy uroki miasta.

Byłyśmy w katedrze, włącznie z wierzą z której było widać przepiękną panoramę miasta,w cerkwi,pod siedzibą ONZ i Czerwonego Krzyża, na moście i promenadzie - skąd było widać fontannę .




Pojechałyśmy też do Montreux i tam szłyśmy promenadą nad brzegiemjeziora podziwiając i delektując się pięknymi widokami gór odbijającymi się w tafli jeziora. Zwiedziłyśmy też XIII-wieczny zamek.

Po mieście i okolicach poruszałyśmy się wszystkimi środkami transportu miejskiego swobodnie , gdyż wszyscy uczestnicy otrzymali specjalne karty na komunikację miejską gratis( włącznie z pociągiem podmiejskim).No ale to co dobre szybko się kończy i trzeba było wracać. W powrotnej drodze mieliśmy postój w Berlinie. (Tu trochę zmarzłam, bo było dość zimno)Ale ogólnie jestem bardzo zadowolona z tej wyprawy- szkoda tylko iż trwała tak krótko.Szkoda też, że wcześniej nie znałam tych wyjazdów. Muszę przyznać iż młodzież Europy jest zupełnie inną już grupą ludzi. Są naprawdę europejczykami- takie odniosłam wrażenie. Wszyscy czuli się ze sobą dobrze, byli dla siebie życzliwi ,pomocni. Oby kiedyś taki stał się świat!.

Na koniec- publikuję mały filmik z orginalnego pieńka- który stał się swoistym dziełem. Po zwalonym drzewie artysta dokonał na nim orginalnego dzieła.








1 komentarz:

Natasza pisze...

hej widze tu znajome twarze na zdjeciach! tak, bylo wspaniale, musimy za rok do Belgii jechac!
pzdr