Translate

wtorek, 24 listopada 2009


Wspomnień czar...
Może i nie czar. Trochę żal...
Polanica - kiedyś cicha, sentymentala miejscowość. Dziś odmieniona.
Bardziej przypomina nasz Sopocki deptak- kafejki, ogródki, kramy i pełno ludzi.
Byłam też pod budynkiem "starego" szpitala.Widok nie ciekawy- ruina.To smutne.
Usiadłam na murku i patrzyłam , a wspomnienia tamtych minionych pobytów tutaj wróciły jak film w "starym kinie".
Tu rozpoczął się mój etap życia przywracający nadzieję na lepszy wygląd.

Ten szpital z biegiem czasu stał się moją oazą wytchnienia od świata zewnętrznego. Zaangażowanie lekarzy chirurgów, opieka pielęgniarek oraz obecność innych ludzi, którzy byli podobnie „inni” – to wszystko sprawiało, iż pobyt dla kolejnej operacji był pobytem, podczas którego odpoczywałam psychicznie. Nabierałam sił i nadziei, że efektem ostatecznym będzie uwolnienie od natręctwa gapiów oraz możliwość akceptacji odbicia widzianego w lustrze.
Te mury otulały mnie bezpiecznym pancerzem przed światem zewnętrznym.


Tu byli tacy sami jak ja- pokrzywdzeni przez los, nieakceptowani przez ludzi na zewnątrz. Zawsze była nadzieja na poprawę wyglądu. Można było czuć się swobodnie, nie zakrywać twarzy, ale śmiać się, żartować. Poznawać nowych ludzi, zaprzyjaźniać się bez lęku, że nie zaakceptują z powodu wyglądu.
Tu nikt nie był odrzucany. Rodziły się przyjaźnie. Były dobre i złe chwile- ale zawsze była- nadzieja.
Przez okres 10 lat przeszłam tu 25 zabiegów chirurgicznych.

Ale i ten czas się zakończył. W dniu, kiedy usłyszałam, że to był ostatni pobyt poczułam jakby zamknięto drzwi do mojego drugiego domu, do mojej oazy i nadziei.

Schody, którymi schodziłam w kierunku miasta nie miały końca...




Pamiętam wiele z tamtych pobytów i atmosferę, która tam panowała.

Było „plażowanie”,„dyskoteki”,biegi do łazienki, Panią R. wołającą rano, że wody nie będzie, przemarsz watachy lekarzy podczas obchodu , oczekiwanie pod salą opatrunkową, jazdę wózkiem po operacji, pomysły co zrobić by zostać na dłużej, babskie wieczorki na metalowym łóżku stojącym na balkonie… oj było tego sporo.
Parę lat temu byłam tu, na ostatniej operacji , ale i dla wspomnień . ;)

Leżąc w łóżku delektowałam się panującą tu atmosferą, odgłosami; chodziłam po korytarzu i oczami wspomnień widziałam wydarzenia które kiedyś tu miały miejsce; dotykałam scian,a w nocy siedzialam na korytarzu przy oknie.


Teraz oknem tym wpada tylko wiatr...

Brak komentarzy: